Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/261

Ta strona została uwierzytelniona.
255
LILI

niej działo, znieczulona nadmiarem cierpienia. A potem, gdy pierwsze wrażenie przeszło, zaczęła płakać; wypłakiwała całą boleść swoją, całą boleść poświęcenia, jakie spełniła do dna.
Kochała go, jak tylko można kochać, kochała go mózgiem, krwią młodą, marzeniami, dumą kobiety, miłością dziecka, przywiązaniem niewolnicy, fantazyą aktorki, sercem biednej, bezdomnej dziewczyny, dla której on był bóstwem: tak kochała i wyrzekła się go na zawsze. Myślała, że to poświęcenie nie będzie tak straszne; ale teraz, w samotności, gdy pomyślała, że on już nigdy nie przyjdzie, że już nigdy go nie zobaczy, że już nigdy nie będzie go słyszeć, nigdy czuć