Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/267

Ta strona została uwierzytelniona.
261
LILI

drgającemi oczami gwiazd, gdy matka znowu zaczęła mówić. Prosiła, przedstawiała, przekonywała o niemożliwości tego małżeństwa, błagała ją nawet. Mówiła smutne rzeczy i stawiała jeszcze smutniejsze pewniki, bo patrzyła na świat i ludzi wszystko odgadującem okiem doświadczenia.
Lili już nie protestowała, tylko od czasu do czasu rzucała się jej na szyję i wybuchała strasznie żałosną skargą:
— O, moja mamo! jaka ja jestem nieszczęśliwa!