Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/45

Ta strona została uwierzytelniona.
39
LILI

— Todziu, zagraj ty z żoną, macie tyle znajomości! — błagał już Korczewski.
— My nie możemy grać dla wielu przyczyn, ale ja mogę w mieście kilka biletów sprzedać — tłómaczyła żywo.
— Więc kto zagra benefis? — wołał Korczewski, wodząc wzrokiem po twarzach i garderobie zebranych. — Korniszon nie może, bo nie ma również palta, Oleś palto ma, ale nikt go nie zna.
— Niech zagra pan Zakrzewski! Ma elegancką garderobę, umie mówić po francusku, wie jak się mówi z dziedzicami — zaproponowała Korczewska.
— Nie mogę, nie mogę! Mogę jeszcze natrafić w tej okolicy na jakiego kuzyna lub znajomego,