Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/66

Ta strona została uwierzytelniona.
60
WŁ. ST. REYMONT

panie Leonie, zrobi pan, o co bardzo poproszę? Co?
— Prawie obiecuję, ciekaw jestem.
— Niech się pan nie kłania, niech się pan z niemi nie zna, mój złoty, mój drogi, panie Leonie! — prosiła ze łzami w oczach.
— Dlaczego, proszę mi dać jakie racye.
— Bo one mnie nienawidzą! Ja to dobrze czuję, dobrze...
Wzdrygnęła się i bezwiednie obtarła twarz chustką, jakby chcąc zetrzeć te zimne i pogardliwe ich spojrzenia.
— Pan myśli, że one są tak piękne, jak wyglądają? ta starsza przyczernia sobie powieki i brwi, dobrze kiedyś widziałam; a młod-