Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.
63
LILI

był na wigilii. Ale... ale... Okropnie mi w nogi zimno!
Nie mogła wykrztusić, że nie mieli wprost za co urządzić wigilii.
— A pan gdzie będzie jutro wieczorem?
— Ja! ja! — powtarzał wolno, budząc się z przypomnień, co go obsiadły gwarną ciżbą — ja będę w restauracyi! — kłamał z pewnym trudem; nie wiedział, gdzie będzie.
— Smutno będzie panu samemu, bez rodziny, co?
— Będę nie sam, będę ze wspomnieniem pani! — powiedział żywo, ale dosyć twardo.
Uderzył ją ten niespodziewany dźwięk; spojrzała na niego i nic się nie odezwała.
Poszarzał im nagle świat. On