Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/95

Ta strona została uwierzytelniona.
89
LILI

wyszedł, na schodach już spotkał Szalkowskiego.
— Jest Olkowski?
— Jest, no życzę panu, panie Szalkowski, przy dzisiejszej wigilii wszystkiego dobrego i długiego szczęścia w małżeństwie! — powiedział ironicznie, uścisnął mu dłoń i pobiegł.
Szalkowski zaś wszedł do mieszkania, zamknął drzwi na klucz, usiadł przy stole i długo, bezmyślnie wpatrywał się w smugę słońca, wpadającą przez okno. Olkowski sprzątał swoje legowisko i często nań spoglądał, po kilka razy chciał zacząć mówić, ale nieśmiałość brała górę i milczał; tylko zrobił sobie herbaty, usiadł na złożonym pod piecem