Strona:Władysław Stanisław Reymont - Lili.djvu/97

Ta strona została uwierzytelniona.
91
LILI

— Gdzie pojechała?
— Do hrabiego! Ach, jeśli ja go nie zabiję, jeśli go nie zetrę w proch, jeśli nie odemszczę na nim wszystkich moich cierpień, to psem ostatnim będę. Słyszysz, Olkowski? Uderzysz mnie w twarz, jeśli tego nie zrobię.
— Ileż to razy pan tak mówił, co? — szepnął gorzko.
— Ale ci już ostatni raz powtarzam, ostatni, zobaczysz, ja dzisiaj zrobię coś, coś... strasznego! Ja ją zabiję! — wykrztusił w bezsilnej wściekłości.
Olkowski uśmiechnął się smutnie, znał jego tchórzostwo i jego szalone, psie przywiązanie do żony, która zrobiła z niego lokaja.