Strona:Władysław Stanisław Reymont - Osądzona.djvu/182

Ta strona została przepisana.

unja, a ty robociarzu rób, wyciągaj gnaty i płać każdemu, płać ciągle, płać za wszystko i jednakowo tam w Polsce, jak tutaj w Ameryce, jak na całym świecie!
Jeszcze rozważali jego słowa, gdy podnosząc się do wyjścia, rzekł:
— Dołożę wam jeszcze: powiedział mi stary boss od Mac-Cormicka: „lada dzień zaczną polskich socjalistów gonić, więzić, do obozów brać, lub pędzić na front do kopania okopów“. Z przyjaźni mnie ostrzegał.
— Dlaczego? Za co? — podnosiły się zaniepokojone głosy.
— Dlatego, że za niemieckie pieniądze buntują przeciw wojnie, śmieją się z ochotników, przeszkadzają po fabrykach amunicji...
— Głupie gadanie — zaperzył się jeden. — To mnie z towarzyszami płacą Niemcy?
— Ty Frank nie dostaniesz choćbyś i chciał, ale za ciebie i towarzyszów może brać partja. Mało to kosztują redaktorzy, agitacje, gazety i książki...
— Na to idą nasze składki. A mało się to kolektuje? — bronił Frank.
— Co mi powiedzieli, powtórzyłem. Ale tak między nami mówiąc, za co taki Merda żyje jak pan i całe dnie przesiaduje na czerwonym cornerze? Albo i te żydki z naszym... — ruchem głowy wskazał na górę — pieniędzy mają jak lodu...
— Mnie tam już za jedno — odezwał się któryś. — Z partji wystąpiłem, a w niedzielę zapisuję się do polskiej armji. Byłem dzisiaj na stacji werbunkowej — i rzucił na stół garść proklamacji.
Łusia zaczęła je głośno odczytywać.