Strona:Władysław Stanisław Reymont - Osądzona.djvu/87

Ta strona została przepisana.

mi, pieli rewolucyjne pieśni, strzelali do policji! Cały roboczy naród wyszedł na ulicę; polacy, rosjanie i żydzi. I wiecie, krzyczeli: dałoj car, dałoj samodzierżawie, dałoj wojna. Wojsko nie chciało ich rozpędzać! A w Brześciu Litewskim pochody wyruszyły z cerkwi, bratczyki nieśli portrety cara i naślednika, chorągwie z Michałem Archaniołem, popi szli na przodzie ze świętemi ikonami, a krzyczeli: dałoj konstytucja, dałoj żydy, dałoj wrogi cara i samodzierżawia! Sam czytałem telegramę, pokazywał mi ją nasz telegrafista. Od gubernatora o wojsko, bo polacy mają podnieść bunt i wyrżnąć nas wszystkich. Strach co się dzieje!
— Skończy się na tem, że miejsca zbraknie po więzieniach i nowe cmentarze muszą pozakładać, — przepowiadał stary posępnym głosem.
— A!e kto może dać radę, jak się zbuntuje cały naród! — ciągnął swoje Jarząbek.
— Tyle razy już knuty dawały radę, to i teraz sobie poradzą — powiedział lekceważąco, — a wy, Jarząbek, trzymajcie się zdaleka. To prędko minie. Nie pierwszy to raz miałeś w Rosji, i nie ostatni. Ktoś naród podburza dla swoich korzyści, a niewinni srogo za to zapłacą. I żeby polacy mieli rżnąć moskali, to już największe cygaństwo. Któż to zrobi powstanie? Prosty naród, chłopi? Im zajedno, kogo muszą słuchać i komu dawać rekruta i podatki. Jednaka mu też dola pod swoim czy pod obcym kijem. Może panowie? Wieluż to ich jest i kto z niemi pójdzie? Służba dworska i trochę ludzi z miasta! Dużoby z tem wywojowali!
— A tyle już razy robili miateż przeciwko carowi. Oni chcą swojej Polski! — upierał się. — Do