Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.
— 126 —

ciątko, a bo co! — wołał i nie mógł się napatrzyć na tego człowieczka, który ledwie piskał niby świeżo wyklute z jaja ptaszę.
— Musimy zaraz przepić — wołał, oddając Winciorkowej dziecko.
— Poczekajta, dziecko jest pierwszą osobą, trzeba ją uhonorować! — Wziąła kieliszek z wódką i w trzech miejscach izby odlała z niego po parę kropli, wymawiając uroczyście:
— La pana Jezusa, la ciebie, la ojców twoich! — Przysunęła kieliszek do skurczonych ssawek dziecka, ale że się wnet zachłysnęło nieco i rozkrzyczało, odniosła go matce z resztką wódki.
A Walek wciąż latał do alkierza, całował żonę, przyglądał się chłopakowi i powracał do kum, aby z niemi przepijać dla uciechy. Przynieśli wnetki miodu, a że to był post wielki, to ino przegryzali chlebem, a serem, a staremi gomółkami. Dla chorej tylko, że to ksiądz dał dyspensę, gotowali kurę.
Raz wraz ktoś nowy przyszedł, że izba zapełniła się ludźmi i gwarem, aż Winciorkowa musiała przyciszać, bo chora usnęła.
Dobrze już było wszystkim, i serdecznie, i po bratersku, gdy wszedł sołtys.