— To wasz syn Jan Winciorek był skazany na trzy lata więzienia za pobój i usiłowanie zabicia, ha?
— Tak, juści tak, Jasiek mu jest na chrzestne imię, tak wsadziły go na trzy lata, ale to ino przez złość.
— Przysłali do mnie uwiadomienie, jako Jan Winciorek uciekł z więzienia tydzień temu.
— O Jezu! — jęknęła, zataczając się na ścianę.
— I jest poszukiwany. Jeżeliby się do was pokazał, to powinniście go zatrzymać, zawiadomić sołtysa i odstawić do kancelaryi.
— Moje dziecko rodzone!
— Tu o tem nie stoi. Jest tylko, że uciekł taki to i taki, a kto uciekł, musi być złapany, a kto będzie złapany, pójdzie pod sąd i do więzienia. A kto jego będzie przechowywał, pomagał mu uciec, też karany będzie.
Skończył i wziął się do roboty.
A Winciorkowa, jakby gromem rażona, długo stała, nie mogąc zebrać sił do wyjścia.
— Pójdzie pod sąd i do więzienia!
— Pójdzie pod sąd ............ ............ i do więzienia ............
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |