Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/194

Ta strona została uwierzytelniona.
— 190 —

Pański, których jasne, ogromne głosy leciały od kościoła i rozlewały się nad wsią.
Nastka uklękła pobożnie, wzięła jego książkę i zaczęła przełzawionym, roztrzęsionym głosem czytać:
— «Anioł Pański zwiastował Maryi Pannie».
Jasiek usiadł, złożył ręce i sercem pełnem wiary powtarzał:
— «Zdrowaś Marya, łaskiś pełna...
A dzwon długo wołał śpiżowym głosem, i rozlewał hymn wieczoru — modlitwy — odpocznienia na wieś przycichłą, na lasy, które niby hufy potężne stały dokoła pochylone, na młode zasłuchane niwy, na strumienie i potoki co niby srebrne sznury i zwierciadła wybłyskiwały z zieleni.
Skończyli Anioł Pański, ale milczeli; mówiły im tylko serca i oczy rozpłomienione, dusze zachwycone, a czasem tylko usta.
— Nie wezmą mi cię już, nie wezmą.
— Nie bój się Nastuś, nie.
— Adybym cię we złoto i srybło ubrała, mój ty sieroto kochany.
— Ty mnie nie znasz, Nastuś, nie. Pobierzemy się, to zobaczysz — już ja cię nie tknę nigdy ręką, i marnego słowa nie powiem, i za-