ciła nagie dziecko na ręce i chciała z niem lecieć na wieś, po ratunek.
Ledwie poradziła ją wstrzymać Winciorkowa, zajęła się zmarłem dzieckiem, a Tekla skuliła się przy kominie i płakała głośno, spazmatycznie.
Winciorkowa tak tem była zajęta, że ani spostrzegła, jak już o dobrym dniu dom otoczyli chłopi, a do środka wchodzili strażnicy z wójtem i sołtysem na czele.
— Jasiek Winciorek u was jest?
— To go sobie szukajcie — odparła zimno.
— Prowadźcie! gdzie on jest?
— Pod fartuch go schowałam, bo to maluśkie dzieciątko jest! — wykrzyknęła z nienawistną ironią, i najspokojniej w jakiejś niecce zaczęła myć dziecięcego trupka. Ale naraz Tekla zerwała się i ze szczapą w garści rzuciła się na chłopów:
— Czego tu chceta! Wy psy wściekłe! Oddajta mi męża, oddajta mi dziecko! Ażebyśta pod płotem pozdychały! ażebyśta się pierwszą strawą potruły, za moje sieroctwo i umęczenie.
Obezwładnili ją rychło, bo darła się do bicia, i poszli szukać Jaśka po domu i po zabudowaniach.
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/206
Ta strona została uwierzytelniona.
— 202 —