Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.
— 219 —

a wyście tak zrobili! Zwąchałaś się ze dworem, to niechże ci dwór pomoże, ty, ty małpo dworska, ty lakudro! ty! — krzyczał coraz wścieklej.
— Stul pysk ty ukrzywdzicielu! — wrzasnęła nagle.
— Ty złodziejska gębo!
— Ja złodziejska! Ja?
— A ty stara, ty...
— A ty oszukańcze, ty złodzieju! ty zbóju. A strażnika w boru kto zabił?
— Widziałaś ty zapamiętała, widziałaś co? — przyskoczył do niej z pięściami.
— A kto kowala spalił, może nie ty!
— A ty czarownico piekielna, adyć zamknę ci tę gębę, zamknę.
— Zamknij, spróbuj! Jeszcze są sądy... jeszcze jest sprawiedliwość... trafię ja wszędzie, trafię...
Tak się zaczęli przezywać, tak rwać z pazurami do siebie, tak przyskakiwać, że aż ich kobiety, idące z pogrzebu, rozdzielić musiały, bo sołtys miał już twarz podrapaną, a Winciorkowej chustka unurzała się w błocie.
Zabrały Winciorkową pomiędzy siebie i prowadziły do chałupy, a sołtys szedł za niemi i krzyczał: