Strona:Władysław Stanisław Reymont - Przed świtem.djvu/92

Ta strona została uwierzytelniona.
— 88 —

nia, nie wypić Bożego daru do dna i siedzieć nie mówiący, kiej dobrzy ludzie gadają...
— Przepijcie do mnie! — szepnął z determinacyą.
Dziad przepił butelką aż mu długo bulgotało w gardle, a podając Jaśkowi, rzekł wesoło:
— Pij, sieroto! Na trzy rzeczy ino bacz: byś robił cały tydzień, pacierz mówił w niedzielę i dawał biednemu — a zbawienie duszne miał będziesz. Człowieku, mówię ci, nie możesz pić kusztyczkiem, to napij się kwartą...
A potem zamilkli wszyscy.
Baba spała z głową zwisłą przy ogniu przygasłym, dziad wytrzeszczał zaszłe bielmem oczy na czerwone węgielki i raz po raz kiwał się zawzięcie; głosy i szepty w kącie pomilkły, tylko wiatr coraz silniej uderzał w szyby i wstrząsał drzwiami, a z alkierza zrywały się głosy śpiewów przepojonych jakby żalem i rozpaczą...
Jasiek był już zupełnie zmorzony ciepłem i wódką, czuł się tak sennym, że wyciągnął nogi przy ogniu i miał nieprzepartą chęć położenia się... Bronił się jeszcze odruchami świadomości, odruchami strachu, ale już co chwila zapadał w stan zupełnego odrętwienia, że nie pamiętał o niczem. Tuman rozkoszny, pełen cie-