szyderstwem, śmiechem lub dumą. Wciąż zapalał lulkę gasnącą mu ustawicznie. Nie tykał wina, jakie mu skwapliwie podsuwali. Pomimo młodych lat, sawant to był nielada, bowiem swoje dowodzenia popierał sentencyami, branemi z ksiąg całego świata i wszystkiemi językami. Wykład miał trudny i zawiły.
— Skąd idziemy? Nie wiem i nie pytam — mówił, jakby w ekstazie. — Czem jestem? Wolą świadomą. Może urodziłem się z promieni Bożego spojrzenia. I od tej pory lecę przez nieskończoność, ja słońce, ja gwiazdy, ja marzenie o sobie. Niekiedy przypominam sobie, jak byłem przydrożnym kamieniem. Czasem wiem, kiedy byłem huraganem, miotającym kosmosami. Czasem widzę swoje awatary i wędrówki po słońcach i planetach. Byłem kolejno wszystkiem we wszystkim wszechświecie, nim poczułem się jestestwem. I oto po milionach lat stałem się nieśmiertelnością. Otom jest! Oto już wiem, jakom jest. Byłem, kiedy ten nędzny glob stawał się dopiero mgławicą, i będę, gdy się obróci w kosmiczne pyły. Ale pozazdroszczono mi potęgi. Tę ziemię zrobiono mojem więzieniem. Skowanego w ciało, rzucono pod nogi przemocy. Szatan siadł przy mnie na straży! Zerwałem pęta i stanąłem do walki. Strącono mnie w otchłanie cierpień, niemocy i śmierci. Przemogę jednak okrutne potęgi. Mojem będzie zwycięstwo! Moją będzie moc i panowanie. Gwiazdy będę zapalał tchnieniem i światy będę wywodził z mej woli wszechwładnej. Wierzę w to i wiem o tem. Jakże mi więc dbać o życie i sprawy jego? Wszystko, co ziemskie, to jeno gra sił materyalnych i wiecznych przemian. Czemże jest
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Insurekcja.djvu/306
Ta strona została przepisana.