Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Insurekcja.djvu/443

Ta strona została przepisana.

wozy, wywożące trupów. Dawały się słyszeć dalekie strzelaniny. Na każdym kroku widziało się nosze z rannymi, kałuże krwi, połamaną broń, zrabowane sklepy i rumowiska. Tu i owdzie dopalały się domy. Stosy ocalonych gratów zalegały ulice. Wojska i zbrojny lud biwakowały na placach i rozkładały się pod kamienicami. A wszędzie wrzała nieopisana radość i z serc, przepełnionych bezgranicznem szczęściem, zrywał się krzyk niebosiężny, mocniejszy nad śmierć: Wolność i Kościuszko!

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·