Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Insurekcja.djvu/56

Ta strona została przepisana.

ze szczególną żarliwością, zaś ilekroć odwracał się od ołtarza, jego przełzawione oczy spływały na głowę Kościuszki warem niemych, serdecznych błogosławieństw.
I wszyscy zdawali się modlić również gorąco, zarówno Jakobin Taszycki, jak i człowiek starego autoramentu Wodzicki, jednako w tym momencie błagali Opatrzności o pomyślność sprawy. Wszak nie o partykularne sukcesy prosili Pana Zastępów, lecz o zmiłowanie nad ojczyzną, choćby kupione własnemi ranami lub śmiercią. I snać całą duszę zawierali w modłach serdecznych, bowiem rozogniały się im twarze, trzęsły wargi spieczone, a w oczach świeciły łzy.
Na ofertoryum starym zwyczajem wyrwał szablę z pochwy Kościuszko i potem złożył ją na stopniach ołtarza. Wraz też zamigotały błyskawice i wszyscy rzucili obnażone żelaza i poklękali pokornie. Gwardyan przystąpił do ceremonii poświęcenia; lecz kiedy odmówiwszy modlitwy, zaczął kropić wodą święconą złożone szable, ręce mu się zatrzęsły, zbrakło sił, że ledwie powstrzymując łkania, zaszeptał z niezwyczajnym żarem:
— Za znieważony majestat Rzeczypospolitej! Za wolność! Za niepodległość! Za...
Reszta słów uwięzła w gardle i wsparłszy się na ołtarzu, rzewnie zapłakał.
Zaś te męże hartowne w ogniach bitew, te męże azardom śmierci nieulękle zazierający w oczy, te męże wybrane z pośród tysięcy zaszlochały długo tajonym, ciężkim płaczem. Ważyli się na święte dzieło podźwignięcia ojczyzny, więc wszystkie troski, wszystkie obawy i nadzieje sparły im serca w tej chwili ostatniej, ta-