»Madame Veto avait promis
De faire égorger tout Paris.
Mais le coup a manqué,
Grâce â nos canonniers!
Dansons la Carmagnole, Vive le son!
Vive le son!«
— Przejadły mi się te trupie testowania! — wzdrygnął się Chomentowski, a ująwszy Zarębę pod ramię, zawrócił ku Tuileryom, połyskującym oświetlonemi oknami Konwentu.
Zaręba nie protestował, ale szedł nieprzytomnie odwracał się co chwila, nasłuchując oddalających się śpiewów, a w jakimś momencie przystanął, zaczerpnął powietrza i całą potęgą entuzyazmu zaśpiewał:
»Amis, restons toujours unis,
Ne craignons pas nos ennemis,
S’ils viennent nous attaquer,
Nous les ferons sauter.
Dansons la Carmagnole! Vive le son!
Vive le son!«
Jakby wojenną pobudką rozdzwonił się w przestrzeniach jego entuzyastyczny głos, że gdzieś w ciemnościach podnosiły się zachrypnięte wtórowania — jakieś straszne postacie wyrosły nagle, spływając zda się z mroków; podnosiły się z ziemi, wypełzały prawie z pod nóg i, otoczywszy go zwartą ciżbą, pociągnęły pod Tuilerye, śpiewając i wrzeszcząc groźnie, jakby prowadzone na zdobycie nowej Bastylii. Pod