Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Nil desperandum.djvu/279

Ta strona została przepisana.

Szambelan, pokasłując, usiłował zagadać naprężoną sytuacyę i rzekł:
— Jakoś nie nadjeżdża Igelström.
— Bo jeszcze nie złożył swoich credenciales królowi, jako nowy ambasador przy Rzeczypospolitej, mianowany po Sieversie — objaśniał hr. Ankwicz.
— Znam i drugie okoliczności: w nocy rozchorowała się na srogi ból żywota pani Załuska, musi więc czuły Celadon czuwać...
Snadź już za wiele tego było szambelaństwu, gdyż odwrócili się plecami do niego, Ankwicz zaś, ująwszy go przyjacielsko pod rękę, spytał:
— Kąsasz dzisiaj, jak osa. Pewnie ci w nocy karta nie poszła?
— Przeciwnie, wygrałem nawet sporo. Co innego mnie animuje i doprowadziło do denerwavyi. Dlaczego stryja odwołują z Wiednia? — spytał otwarcie, patrząc mu prosto w oczy.
Hr. Ankwicz zmieszał się.
— Niepomyślne konjunktury polityczne, w jakich pozostawa Polska, i pewne wyższe racye, przymusiły króla do odwołania go z Wiednia — odpowiedział wymijająco.
— Mniemam się być bliższym prawdy — wtrącił rozdrażniony. — Petersburgowi nie był wygodny człowiek, próbujący krzyżować planty rozbiorczych potencyi, a przytem cale nie czuły na pokazy rublów i talerów...
— Admiruję afekta rodzinne i lotną imaginacyę,