cząc jakby kajdanami, zaś kolędnicy zaśpiewali na znaną nutę:
»W mękach leży — któż pobieży
Salwować!
Zbrakło panów i rycerzy,
Zbrakło serca — ratować.
Cni chłopkowie, przybywajcie,
Kosy na sztorc obsadzajcie
Matka woła was!«
I nim ochłonęli, a jaki taki zmiarkował o co sprawa, wleciała Małgorzatka z huzazem, a za niemi dyabeł z widłami; Staszek zaś zaśpiewał:
»Za górami, za lasami
Tańcowała Katarynka z Orłowami.
Król malutki grał jej w dutki
I rzewnie płakał...
— Nie płacz, Stasiu, potańcuję;
Tron ci potem zaborguję...
Byleś mnie słuchał«.
Głuchy pomruk przeleciał po tłumach, ktoś głośno zaklął, gdy wystąpiła cała kompania: gruby proboszcz, kobieta z dzieckiem, pijany organista i Żydek z koszem cytryn; wiedli między sobą jakiś spór zaciekły, przyczem ksiądz kropił lachą na prawo i lewo, kobieta lamentowała, dzieciak wrzeszczał, Zydek się przewracał, fajtając nogami, a organista, pociągając z flachy, śpiewał sprosne piosenki o proboszczowej gospodyni, z czego