Zaręba powróciwszy do Warszawy drugiego Marca, na gwałtowne wezwanie Chomentowskiego, znalazł miasto zmienione niedopoznania. Dawało pozór kotła przepełnionego wrzącym ukropem. Proklamacye Igelströma: pierwsza, wyznaczająca ostateczny termin redukcyi wojsk na 15 Marca, i druga zachęcająca oficyerów i gemeinów do przechodzenia na służbę Imperatorowej, dopełniły miary powszechnego wzburzenia. Zaś napływ wojsk rosyjskich, jaki się był rozpoczął pod koniec Lutego przetrwożył nawet najspokojniejszych. Przewidywano najgorsze następstwa. Niedość już było wszelakiego gatunku wiolencyi nad spokojnymi mieszkańcami, niedość Igelströma, wiszącego nad krajem niby chmura gradowa, niedość kompanii petersburskich arystokratów, odprawujących swoje karnawałowe psie wesela, jakby na urągowisko powszechnej nędzy i smutków — jeszcze te wojska przeciągające od wszystkich rogatek, pomnażały trwogi, niepokoje, drożyznę i swywolę... Przyglądano się im z nienawiścią i lękiem. Zwłaszcza iż w trop za niemi, z okolic przez które maszerowali, nadciągały