Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/289

Ta strona została przepisana.

z nauką, umiarkowanych opinii a godnym zaufania, mógłbyś więc przy mnie zaprawiać się do późniejszych posług Rzeczypospolitej. Miejsce wprawdzie skromne i nie nazbyt profitujące, ale dałoby się hetmańską protekcyą odzyskać twoją dawną szarżę wojskową wraz z poborami, zaś kwaterę i stół miałbyś u mnie. Czy cię to kontentuje?
W niemem podziękowaniu schylił się do jego ręki.
— Możesz przy mnie wyjść na ludzi — dorzucił wielce łaskawie.
Spojrzał na niego zyzem, lecz biskup, lubiący górną swadą i wzniosłością swoich zamierzań kaptować przyjaciół i wielbicieli, jął niby to od niechcenia wyznawać się ze swoich trudów i niemałych ekspensów dla dobra publicznego. Były to niby szczere zwierzenia cnotliwego męża, z których wychodziło, że cokolwiek czynił, czynił tylko dla ocalenia ojczyzny i szczęścia powszechności.
Byłby może i dłużej snuł swoje pełzające, kręte i wielce podejrzane arcana polityki, gdy wszedł kasztelan i, szepnąwszy mu coś na ucho, zwrócił się do Zaręby:
— Poczekaj na mnie, mamy teraz ważne materye do rozważenia.
Wyszli pośpiesznie, a on zaś powrócił do sal opustoszałych gdzie już hajducy wywierali okna i jakiś kleryk wykadzał miedzianym trybularzem, i srodze się zamedytował nad biskupiemi słowami, a zwłaszcza nad swoją wielce szczególną sytuacyą. Nie czuł się bowiem