Strona:Władysław Stanisław Reymont - Rok 1794 - Ostatni sejm Rzeczypospolitej.djvu/300

Ta strona została przepisana.

klucza, poczta wileńska przyniosła list Jasińskiego, ale Zaręba zbył się wszystkiego skinieniem ręki i zamknąwszy się w stancyi, dopiero pofolgował wzburzonej do dna duszy. Wiedział bowiem o nikczemnych machinacyach tych ojczymów ojczyzny, lecz tego, co usłyszał, ani mógł imaginować podobnem do wiary.
— Wojska sprzedają, ostatnią oporę i nadzieję, by łacniej podać ojczyznę na łup wrogom! — Włosy mu powstały wobec takiego świętokradztwa i nikczemności. — I natura wydaje takie potwory! Więc niema już granic podłości ludzkiej — jęknął uderzony niespodzianem zrozumieniem.
I długo się męczył w ponurych medytacyach, co mu teraz począć?
Bo żeby przy nim miano formować zdrady i spiskować na zgubę Rzeczypospolitej, a on miałby to puszczać płazem i tylko tem składać powinne relacye? Na samą myśl o czemś podobnem, już mu ręka szukała szabli, krew biła do głowy, a całego przejmował war srogiego wzburzenia. Nie, nie zdał się na biskupiego adlatusa i konfidenta zdrajców, za nic, za nic... Ale wymogi sprawy, ale dobrowolne podjęcie się służby dla niej, ale wprost słuszna konieczność zasięgnięcia języka we wrażym obozie — oto, co mu znowu stanęło w myślach z nieubłaganą jasnością.
Jak sprządz i pogodzić jedno z drugiem?
Więc jakby uciekając przed powzięciem decyzyi, kazał Maciusiowi zaprzęgać i chociaż dochodziła północ, pojechał na bal.
Pałac Sapieżyński już zdala bił łunami, muzyką