Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.
— 98 —

zapłaciłem za nich kolacyę, zapłaciłem prenumeratę za dziesięć lat z góry! Strasznieśmy się potem pokochali, psiakość, nóżki baranie.
Muszę się streszczać, bo chciałbym przed wyjazdem uciąć małe śpi.
Otóż: Niema kanalizacyi i wodociągów.
Bruki, oświetlenia, porządki, pod ostatnim starym dyabłem.
Domy brudne, odrapane, zanieczyszczone, że aż strach.
Żeby to tak u nas, dałaby im policya takie nieporządki.
Podatki straszne, przerażające, nie do uwierzenia.
Ja, Jan Gwalbert, ja obywatel, to mówię, że stanowczo za dużo hrabiów, za dużo ekscelencyi, za dużo posłów, za dużo stronnictw. Skończyłem.
P. S. Socyalistów stanowczo skasować powinni...
A co marnotrawstwa, to zgroza! Miasto obdłużone, że ledwie procenta płaci, więc ciągle właścicielom podnosi podatki... Za dużo stanowczo tych podatków od dodatkowych dodatków.
A mają planty i grubo płacą na ich utrzymanie! Gdzieby to u nas pozwoliło miasto, żeby tyle placów stało bezużytecznie pod ogrodami. Rozparcelować, wytknąć ulice, sprzedać, zabudować porządnemi kamienicami i pieniądze są, ruch jest,