Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.
— 121 —

w ściany!... Jezus! Marya! Burza, napewno burza!... tak mi się w głowie kręci... „Ma“ płacze...
Ubrałyśmy się na nowo.... trzeszczy wszystko!...
Tak duszno... Okręt skacze, jak po zagonach!...
Nie, już nie chcę... dosyć!...
Tak się trzęsę cała, że ołówka utrzymać nie mogę...
Zmówiłyśmy z „Ma“ nowennę... Chciałam iść po barona, żeby nas uspokoił... ale zaraz za progiem okręt się rzucił i strasznie się przewróciłam, aż mnie boli wszystko...
„Pa“ robi awanturę... chce, żeby nas wysadzili na pierwszej stacyi.
Tak mi się robi dziwnie... przecież nie paliłam „princessów“, tak mi jest... smutno... czy ja umieram?... czy też jedziemy... do Wenecyi!...

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Wenecya, 10-go kwietnia.
Boże, jakież cudowne mają ansichtskarty! Już mi „Pa“ kupił Baedeckera w czerwonej okładce, bo zapowiedziałam, żeby innego nie brał!...
Wysłałam ze dwadzieścia kart, nawet i do ciotek pana Henryka!
Ale morzem już nigdy nie pojadę, tysiąc razy wolę Wisłą...
A cała ta kolej, aż do Fiume, nawet ze wszyst-