Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.
— 128 —

tem jakiś klijent chciał go obić, ale on mu kij odebrał, kazał aresztować, sprawę podał do sądu, a że byli świadkowie, wsadził go na miesiąc do kozy!...
Także bohater, co?... A chwali się, jakby dwóch drabów i ten klijent, to były co najmniej lwy, rozbicie okrętu, albo zjedzenie człowieka... a ta jego żona to ciągle wykrzykiwała:
— Mężyku, więc to jest ta bella Wenecya? to kamienne marzenie rzeczywistości, ta bajka Szeherezady?...
— Mężyku patrz na te gondole, na te kanały, na te pałace! Boże, co tu koloryzmu, co tu koloryzmu!!
I tak ciągle się zachwycała, i tak głośno, i ciągle przystawała i na wszystko patrzyła przez lornetkę i zaraz notowała, widziałam dobrze, ale mąż często szczypał ją w rękę... wtedy trochę przestawała. Śmieszna taka egzaltacya!
Więc to już jutro do Romy!... Do Romy!...

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Uwagi „Pa“. Gdyby nawet ktoś takie miasto wymyślił tobym mu szczerze powiedział: głupstwo acan wymyślił!...
Stawiać miasto na wodzie!... nie, to waryactwo czyste. Jakież u dyabła muszą być fundamenta pod domami? i poco takie koszta? Psiakość, nóżki baranie, i tu woda i tam woda, wszędzie woda;