Rzeczywiście, dla czego nie powiedział, na co mu było tyle pieniędzy?...
A teraz nas wszystkich za to Pan Bóg skarał...
Bo pewno chciał sobie urządzać hulanki... i to na pewno w Rzymie... tam gdzie papież... gdzie tyle świętości... to coś okropnego!...
Kasę to już ja będę miała przy sobie, a panu Henrykowi będę codziennie dawała na papierosy i na tramwaje.
Nie chcę, żeby mnie przez niego spotykały nieszczęścia...
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
To wszystko tak było:
„Pa“ wyszedł ze „Stokrotkami“, żeby się trochę przeszły przed jazdą... łzy zalewają mi oczy, jak sobie przypomnę.
Mój Boże, tak aportował, tak chodził na dwóch łapkach, tak umiał za mną nosić parasolkę i.. nie żyje.
Och, „Ma“ racyę ma, że nie wiadomo dnia ani godziny!
„Pa“ poprowadził je nad morze... stały przy nim i patrzyli wszyscy na wodę... a na gondoli przy brzegu stał pies jakiś i szczekał, „Stokrotki“ też szczekały i zaczęły się rzucać... aż „Pa“ odszedł dalej, żeby się nie rozdrażniały, bo później zawsze chorują... Szedł jakiś Włoch, no taki oberwus, jak oni wszyscy!
Gwizdał na „Stokrotki“ i z pewnością je po-