Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
— 15 —

Nacia powiedziała mi w tajemnicy, że on jest soc... no, nie mogę więcej napisać...
Bałam się go, bo dobrze pamiętam, co „Ma“ i „Pa“ mówili nieraz z księdzem Tolem o tych strasznych ludziach.
Unikałam go, chociaż naprawdę bardzo mi się podobał, a on że często bywał u brata Naci, to, to... musiałam go spotykać.
Ale od urzędowego poznania, to już u nas bywał w każdą niedzielę, a czasem, jak „Pa“ nie było, „Ma“ zapraszała go, aby i w tygodniu przyszedł na herbatę.
Potem, w karnawale „Ma“ urządziła dwa tańcujące wieczory!
Jezus, takeśmy tańczyli mazura, że to coś okropnego, aż ta Bańkowska, z pierwszego piętra, przysłała służącą, że spać nie mogą.
Powiedziałam też służącej, że jeśli pani spać nie może, to niech jedzie na spacer, to jej dobrze zrobi.
Ale „Pa“ się rozgniewał na mnie i nie dał już więcej tańczyć!
Ja wiem, bał się o „najlepszego lokatora“ — przecież „Pa“ się pierwszy kłania nawet tym z czwartego piętra z oficyny.
To też „Ma“ za ten zakaz powiedziała mu taki pater noster, że długo będzie pamiętał!
I „Ma“ miała racyę, miała sto racyi...
Bo żeby się tak nie szanować i jeszcze dla