Jutro musimy z panem Henrykiem złożyć wizyty tym ciotkom.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
18-go marca wieczorem. Byliśmy dopiero dzisiaj, bo wczoraj padał taki deszcz, że wyjrzeć nie można było...
Ledwie żyję i tak mi jest niedobrze, tak niedobrze, że...
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Byliśmy u tych sławnych ciotek!
Boże, znowu mi tak... chyba ja nie umrę! a mam tyle sukien nowych, narzeczonego, kolczyki brylantowe... toby było okropne...
Najpierw pojechaliśmy do ciotki Ani.
Zaraz, muszę sobie przypomnieć; ciotka Ania to ta z mopsami, na Kruczej; ciotka Jania z papugą, na Hożej; i ciotka Sylwia z wychowanicą, na Nowym Świecie.
Przyjeżdżamy do ciotki Ani, dom chyba dwa razy większy od naszego, tylko na schodach czuć psami, że to coś okropnego.
Była w domu, podziękowaliśmy jej, naprawdę, nie wiem za co.
Siedziałam, jak na szpilkach. Poczęstowała nas czekoladą i biszkoptami, a ten jej okropny mops cały czas warczał na mnie i wyszczerzał zęby.
A na odchodnem ciotka powiada: Zażyjcie dzieci po pigułce homeopatycznej — taki czas wilgotny!