Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.
— 36 —

nic już więcej, bo w Wiedniu podobno wszystko tańsze i ładniejsze. O, ja jestem bardzo oszczędną.
Pan Henryk chciał, żebyśmy dzisiaj poszli na odczyt prywatny... ale to takie nudne... bo już wiem z góry, że będą mówili o tych biedakach robotnikach...
— Trzeba coś dla nich robić — mówi zawsze pan Henryk.
A my przecież bardzo dużo robimy dla nich: „Pa“ kupił tabliczkę Towarzystwa przeciwżebraczego, jest przybita na drzwiach, a ja z „Ma“ i z ciocią kwestowałyśmy na Wielkanoc u Bernardynów, to mi moją, nowiusieńką, śliczną suknię tak pokapali woskiem, że już na nic.
Cały wieczór studyowałam z panem Henrykiem Włochy.
O, ja znam dobrze Italię... Czytałam kiedyś, jeszcze na pensyi, powieść Ouidy, działo się we Florencyi i Rzymie...
Jakiś młodszy syn lorda kochał się w nauczycielce sióstr!
Boże, jaka to bolesna historya! Ona była chora na suchoty, a jemu nie pozwalał żenić się ojciec! Okropnie się spłakałam!
Wszyscy ojcowie są tyrani. Wszyscy.
A gdyby „Pa“ nie pozwolił mi iść za pana Henryka?...
Jezus, jakbym była nieszczęśliwa... Ale nie, bo