dałaby mu to niepozwolenie „Ma“! Oho, nic się nie boję.
Zaraz, Włochy to półwysep, oblewany przez dwa morza: Adryatyckie i... i... jakieś tam — mniejsza o jakieś głupie morze. Stolica Rzym ma mieszkańców, co mnie to obchodzi, a Neapol jest położony nad zatoką tegoż nazwiska, najpiękniejszą w świecie. W Neapolu jest Wezuwiusz i śpiewają: „O mia Napoli, o santa cita“.
Aha, muszę sobie kupić sznur korali, bo to teraz modne, no i tam są bardzo tanie.
„Ma“ powiada, że musimy być dłużej w Rzymie i widzieć Papieża!... Naturalnie, jak to być w Rzymie i nie widzieć Papieża!...
Pan Henryk twierdzi, że to będzie bardzo trudno, bo on zna takich, którzy byli w Rzymie i nie widzieli Papieża, ale „Pa“ powiedział stanowczo, że to się da zrobić.
— Psiakość, baranie nóżki, łapówkę wsunie się komu należy, trach... i wszystkie drzwi otwarte, jak wrota...
Cóż to, pierwszy raz będę miał z urzędami do czynienia, czy co? Zęby się na tem zjadło i grzeczną eksperyencyę się ma, a przytem, wszędzie na całym świecie szanuje się porządnych ludzi, zwłaszcza, jeśli są posiadaczami z czystą hipoteką, bez grosza długów.
„Pa“ ma racyę... „Pa“ ma sto dwadzieścia razy racyę, wołałam, bo pan Henryk uśmiechał się tak dziwnie.
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/41
Ta strona została uwierzytelniona.
— 37 —