miem, bo sama kochałam się bardzo nieszczęśliwie... cały miesiąc w jakimś cudnym chłopcu...; fotografia jego była wystawiona na Krakowskiem Przedmieściu! To codziennie umyślnie przechodziłam, żeby się na niego popatrzeć! A tak się bałam, żeby kto nie zauważył!
Pan Henryk mówi, że Cesia jest ładna i bardzo inteligentna.
Tak, twarz ma niczego, ujdzie, ale nieprawda, że inteligentna, jeszcze na pensyi, to z francuskiego miewała same dwójki, a czasem i „konia“. Co prawda, to i twarz ma za chudą, bez cery, nos za długi, a oczy, jak pudełka szuwaksu.
Tym mężczyznom, to nawet pokojówki mogą się podobać!
Gdzie jej do mnie! A przytem biedactwo już drugi rok chodzi w tym samym żakiecie!
Ogromnie mnie namawiała, żebym koniecznie, jak będę w Krakowie, poznała Przybyszewskiego... Kuzynek Jaś przywiózł mi jego książki!
Śliczne, ale takie jakieś, takie... oho, znowu te głupie rumieńce.
Skaranie boskie z temi rumieńcami, już i cytryny jem i pudruję się, nic nie pomaga, zawsze mnie zdradzają.
Dała mi paczkę do niego i przyznała się, że sama także pisuje!
Ceśka pisuje do druku! Ha! ha! to paradne, miała dwójki z języków i pisuje do druku!
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.
— 40 —