jestem ciekawa go zobaczyć, bo wszystkie panny się w nim kochają...
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Wieczorem, po teatrze. Jakie toalety, jakie brylanty, jakie kwiaty! Jestem jeszcze nieprzytomna z wrażenia! Boże, jakżebym chciała mieć suknię balową, głęboko dekoltowaną i sznury brylantów we włosach!
Przecież mam już ośmnaście lat, jestem dorosła, a „Ma“ obiecuje mi dopiero na przyszły karnawał sprawić suknię dekolte, a ja mam przecież śliczny biust. Zdjęłam szlafroczek i przejrzałam się teraz, naprawdę, ale mam ładne ramiona... a jeszcze, jakbym do balowej sukni wzięła wysoki gorset, to... to... nie wyglądałabym w piersiach tak szczupło.
Jaki on śliczny, a jak śpiewa! aż mrówki czułam w plecach i tak mi się zrobiło gorąco i niedobrze, że myślałam, iż zemdleję... aż mi „Ma“ rozpuściła trochę gorset. Nie, on nie jest za ciasny, tylko Rozalia za mocno ściągnęła. Teatr był pełny, panowie we frakach i taki entuzyazm, że aż panie płakały, a jedna, w loży naprzeciwko, dostała spazmów i wszystkie tak krzyczały, tak rzucały kwiaty, tak bisowały, że... aż nie wiem, czy to wypada... tak przy wszystkich...
Pan Henryk powiedział, że to damy z finansów i arystokracyi.