W wielkim świecie widać to wypada, ale jabym się trochę wstydziła...
Wyszliśmy przed skończeniem, bo „Ma“ dostała migreny i niepokoiła się, żeby czasem Rozalia na złość nie dała „Stokrotkom“ gulaszu z obiadu, mogłoby im to zaszkodzić.
Ach te służące, nigdy nie można na nich polegać!
Zdziś już spał, i ciocia, i „Stokrotki“, ale Rozalii nie było.
Pan Henryk musiał zawołać stróżki, żeby nam zrobiła herbaty i odgrzała co z obiadu.
Wszyscy byli bez humoru, „Ma“ zabrała „Stokrotki“ i poszła spać, a „Pa“ pił piwo z panem Henrykiem i wkońcu powiedział:
— Psiakość, nóżki baranie, to blaga ta muzyka dzisiejsza! Cóż mi to za opera, z której nic wygwizdać nie można. Moniuszko, ten ma kawałki ładne, Verdi to jest muzyka, można ją nawet wygrać nożem na pustej butelce... ale Wagner i jak się tam wabią... to zawracanie głowy porządnym ludziom i nic więcej...
Tak, „Pa“ jest muzykalny, bo ile razy ja gram nowego walca, albo na podwórzu zagra katarynka, to on wszystko zaraz wygwiżdże...
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Niedziela. „Pa“ przy śniadaniu się irytował, że za wiele bierzemy walizek.