Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.
— 53 —

rozkoszny dreszcz... A przytem, u Hersego, można zawsze zobaczyć jakiś nowy fason, który już z opowiadania robi nam nasza krawcowa; a czasem zdarzy się tanio kupić jakąś resztkę...
Jutro rano, o szóstej, odprawi u Karmelitów ksiądz mszę na intencyę szczęśliwej podróży!
Pójdziemy wszyscy, a „Ma“ prosiła na nie i znajomych bliższych i niektórych lokatorów.
Wątpię, czy przyjdą, chyba lokatorowie, żeby potem nie zapłacić! Gdyby to mnie tak prosili, nie poszłabym! A jakże, życzyć szczęśliwej drogi innym, a samej w domu siedzieć.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Ogromnie się spracowałam.
Przyszła Nacia z Ceśką, żeby się raz jeszcze ze mną pożegnać, więc nagadałyśmy się, zjadłyśmy pudełko czekoladek i... pokazałam im wszystkie, jakie zabieram, suknie.
Nie chciały oglądać, bo już były zapakowane, pokazałam umyślnie...
Ucałowałyśmy się na rozstanie serdecznie, ale czułam, że mnie nienawidzą.
Mała strata, krótki żal.

· · · · · · · · · · · · · · · · · · · ·

Wieczorem. „Ma“ i „Pa“ dopisują się w moim dzienniku!!!
Co?...
Także awantura!