Chciałabym tę kartę dla Ceśki ładnie napisać. Zaraz: „Najdroższa moja. Jedziemy szalenie. Do Włoch jeszcze daleko, ale już minęliśmy Piotrków, przejechali nawet Częstochowę. Smutno mi, tak mi żal ciebie, że nie jedziesz. Śnieg białymi puchami zasypywał ziemię, a teraz słońce zachodzi i ponury mrok przysłania słomiane strzechy wiosek, lasów, miast... Zaraz przejedziemy Granicę... a ostatnie promienie zachodzącego słońca ślą nam pożegnanie od opuszczonej, drogiej ziemi rodzinnej i od Ciebie, Najdroższa, czego ci życzy — Twoja Hala“. P. S. Ucałuj odemnie Nacię.
P. S. Zajrzyj do nas i powiedz cioci, że zapomniałam grzebyka leży na stole, w stołowym, żeby go Rozalia nie ściągnęła...
P. S. Jeśli ci łyżwy nie będą potrzebne, to odeślij.
Wsiadł jakiś gruby pan z dwiema walizami i wyżłem. Jezus, „Stokrotki“ się rzuciły na wyżła! Myślałam, że umrę ze strachu...
Ten straszny człowiek złapał „Stokrotki“ za grzbiety i wyrzucił je na korytarz! „Ma“ zemdlała. „Pa“ przyniósł „Stokrotki“. A ten straszny człowiek kłóci się z „Pa“, że nie ma gdzie swoich waliz postawić i powiada, że kto wiezie tyle łachów, to powinien je oddać do wagonu bagażowego!... „Pa“ się strasznie rozgniewał i krzyczy:
— Pan wyrzucasz moje „Stokrotki“! to ja kopię w brzuch pańskiego wyżła i wyrzucam pańskie
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.
— 72 —