lustra, a trochę z boku lampy, tak się cudownie skrzyły, aż p. Henryk chciał mnie w ucho po...
To on właśnie jest moim narzeczonym.
„Pa“ nie chciał się zgodzić, bo p. Henryk jeszcze nie skończył uniwersytetu.
Także powód!
Kto może być już na piątym kursie medycyny, ten chyba i mężem być potrafi!...
Feministką nie jestem i starą panną zostać nie myślę — powiedziałam to „Pa“ wyraźnie.
A on mówi, że mam jeszcze czas... pewnie, ale także mam już dosyć tych tańcujących herbatek z uczniakami z szóstej klasy!
Chciałabym już bywać na prawdziwych balach i tańczyć z prawdziwymi mężczyznami!
A nawet mi już wstyd, że rok, jak skończyłam pensyę i nawet ani razu nie byłam narzeczoną, to coś okropnego!
A tyle moich koleżanek już wyszło za mąż! a jedna to nawet umarła!...
„Pa“ nie chciał się zgodzić na p. Henryka!
Dopiero, jak „Ma“ dowiedziała się, że p. Henryk ma trzy bogate ciotki, to „Pa“ trochę zmiękł i powiada:
— Zobaczymy, psiakość nóżki baranie! Hipoteka to zwierciadło! A ciotki bez hipoteki to — nie tędy droga szanowny panie Henryku!...
Spłakałam się strasznie i tak się modliłam, żeby te ciotki były z hipoteką!... i zaraz nazajutrz „Pa“
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/8
Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —