„Ma“ kupiła mi śliczną matinkę i tylko za 25 guldenów, u nas toby kosztowało ze 20 rubli!
Rynek taki sobie, u nas plac Teatralny znacznie ładniejszy, tylko Sukiennice ładne, ale na ulicach prawie nikogo, ani jednej sukni, ani jednego możliwego kapelusza i nigdzie nie widać studentów, u nas to przecież zawsze można ich spotkać na ulicy.
A kuzynek Jaś powiada, że i tutaj nie robią nic innego, tylko się włóczą po mieście, ale że nie noszą mundurów, to się nie odznaczają.
Jakto? Studenci nie noszą mundurów!!
To nie do uwierzenia, to coś okropnego!
Ależ to barbarzyńskie, obrzydliwe, to nie do uwierzenia, żeby studenci chodzili bez mundurów i wyglądali na pierwszych lepszych!... Żeby nikt tego nie widział, że są studentami! Nie, nigdybym tutaj nie chciała być studentem...
Jestem przekonana, że i pan Henryk by nie chciał, bo jemu jest bardzo dobrze w mundurze.
Wstąpiliśmy potem do kościoła Maryackiego! „Ma“ i „Pa“ zostali modlić się w ławkach, a myśmy z kuzynkiem oglądali!...
Istotnie duży kościół, ale ciemny i brudny...
Kuzynek pokazywał mi te ściany, malowane przez Matejkę i powiada, że to arcydzieła... Nie znajduję... mnie się wydają bez gustu, jak w jakim chłopskim kościele... mogliby odnowić szykowniej! Trochę się znam przecież, bo mamy duży
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/85
Ta strona została uwierzytelniona.
— 81 —