dom i wiem, jak się odnawiać powinno, żeby wyglądało elegancko! A już te kolorowe okna, to dobre na schody, do przedpokojów, ale żeby w kościele...
Chociaż na taką dziurę, jak Kraków, to dobry i taki kościół... Ale u nas w Warszawie, toby go nikomu nie pokazywali, mamy tyle piękniejszych, czystych, porządnie wymalowanych.
Pan Henryk mówił, że koniecznie trzeba zwiedzić Wawel i groby królewskie, więc pojechaliśmy. Ale nie widziałam jeszcze ani jednej dorożki na gumach, pewnie i tego niema w tym Krakowie.
Groby były już zamknięte, to i lepiej, bo ja się strasznie boję umarłych, no i przecież jeszcze kiedyś będę w Krakowie... Chociaż, co może być interesującego nawet w grobach królewskich! Nie leżą przecież na wierzchu, w płaszczach i koronach, z berłami!...
Katedry małośmy widzieli, bo się już szaro robiło i tak była zastawiona rusztowaniami... a przytem „Ma“ to zamiast oglądać, przed każdym prawie ołtarzem klęka i modli się... a naprawdę, mnie tak kolana bolą od klęczenia, że to coś okropnego...
Naprawdę, ale widzieliśmy prawdziwego i żywego kardynała!
Wychodzimy z katedry, mija nas jakiś wysoki ksiądz! A nasz przewodnik powiada: „to kardynał“.
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.
— 82 —