sprawdził, że wszystkie trzy mają domy i prócz pana Henryka żadnych sukcesorów!...
„Ma“ dała z radości na mszę, a ja suknię i zimowy kaftanik córce stróża naszego, jeszcze zupełnie dobrą.
A wieczorem przy kolacyi „Pa“ powiada:
— I student kochać się może, ale tylko porządnemu człowiekowi wolno się żenić, a ten twój świszczypała jest niezłym materyałem na porządnego człowieka...
I zaraz się zgodził!
Straszni materyaliści ci mężczyźni, jak mówi „Ma“.
Ja tam o majątek nie dbam!
Nigdy mnie to nie obchodziło! Dobrze jeszcze pamiętam te mądre zdania z wzorów do kaligrafii:
„Praca uszlachetnia i zbogaca, a pieniądz gubi“, albo to: „wytrwałością i pracą dobijesz się celu“...
To bardzo mądre... tylko trochę tego nie rozumiem, że praca zbogaca... zdawało mi się, że to pieniądz zbogaca... mniejsza z tem.
Nic mnie nie obchodzi, czy p. Henryk biedny, czy bogaty, bo ja go i tak k....., a że chciałabym ładnie mieszkać, bywać i jeździć własnym powozem, to chyba zupełnie naturalne, bo mam już dosyć tramwajów i jednokonek!...
Ciocia także była przeciwną, tłómaczyła ciągle „Ma“ i „Pa“, że p. Henryk, to żadna partya!
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.
— 5 —