powiada kuzynek... ale ja się na to zgodzić nie mogę, bo chociaż kuzynek Jaś mówi także Przybyszewskiemu „Stachu“ i zna się... ale i Gersona tak u nas w Kuryerach ciągle chwalą... że także się znać muszą...
Potem poszliśmy na ten proszony obiad do matki kuzynka. Zupełnie myślałam inaczej o niej.
A ona stołuje, wydaje prywatne obiady!
„Ma“ się chciała cofnąć, ale było już zapóźno. Widziałam, że „Pa“ nie zrobiło to najmniejszej różnicy.
Przy stole było kilkanaście osób... a obiad! lepiej nie wspominać.
A towarzystwo! same studentki i studenci, a na szczęście, dwóch przyjaciół kuzynka, dekadentów! Tak się zachowywali przy stole, jakby nas tam nie było, palili, kłócili się, czytali gazety podczas jedzenia — co? to dobrze wychowani!
A jak poubierane, to coś okropnego, u nas w Warszawie, to pokojówki na wychodne ubierają się lepiej.
Biedny ten kuzynek Jaś!
Jaka to szkoda, że nie można sobie wybierać rodziców!
A ci studenci, to podobno sami tacy wypędzeni u nas ze wszystkich szkół... wypędki!
Czarujące towarzystwo, co?... A ta ciocia żyje z nimi... winszuję, ale naprawdę nie zazdroszczę, nie...
Strona:Władysław Stanisław Reymont - Z pamiętnika.djvu/91
Ta strona została uwierzytelniona.
— 87 —