Strona:Władysław Stanisław Reymont - Za frontem.djvu/194

Ta strona została przepisana.

by rzeka potężna, groźnie wezbrana mocą. i wszystko po drodze druzgocąca.
Józio porwał się nagle, krew oblała mu twarz i serce przejęła taka: straszliwa dzika nienawiść, że porwawszy kawał cegły, trzasnął nią w łeb oficera.
— Masz za wszystkich, ty psie wściekły! — Zakrzyczał nieprzytomnie.
Oficer zachwiał się w siodle, ale w tej chwali sto bagnetów, sto kolb i sto obcasów spadło niby huragan na zuchwalca.
Popłynęli dalej z tryumfalnym śpiewem i muzyką, jeno przy drodze pozostała bezkształtna kupa ciała, z której wynosiła się tylko pięść groźnie zaciśnięta.

28 listopada 1918.