W siermiędze Kościuszkowskiéj, wstała swą mścicielką!
Oni w oczach narodów naszą dobrą sławę
Skalali, swą prywatą — jak syny nieprawe,
O! i twarze swe od nich odwrócą ojcowie,
A kośćmi ich pogardzą przyszłości orłowie!
Sobie ufaj narodzie! a prócz siebie — Bogu!
Więcéj nikomu —
Wtedy w oko spojrzysz wrogu!
Kiedyś z sztandarem w ręku jako piorun w chmurze
Leciał w pośród kul gradu, na męczeństwa czele,
Większy niż Bonaparte męztwem!... jak mściciele
Polski, którzy padają w krwi własnéj purpurze,
Kula złamała drzewiec twéj chwały sztandaru,
A ty z drzewcem, grzmiąc naprzód! leciałeś z swojemi,
Kule nieśmiały tknąć ci czoła żądły swemi
Aureolą po nad niém gwiżdżą wiwat Caru!...
Gdy mrowie wroga co nam hufce mordowało
Zgniotło garstkę o kijach, i nożach bronioną
Tyś wstał znów z innéj strony, jako słońce wstało
I tak szedłeś do końca!... w jedną myśl natchniony!
Cześć tobie męczenniku, padły w wiosny kwiecie,
Tyś ojczyzny najmilsze wśród najmilszych dziecie,
Kiedyś kurhan co tobie usypią rodacy
Będzie mówił u tobie odległéj przyszłości
Jakich miewała synów Polska w dni żałości,
Do jakich wysokości wzlatali jéj ptacy!...