Ta strona została uwierzytelniona.
109
Na śmierć Stefana Bobrowskiego.[1]
O cichy bohaterze! smutnieś dziś zasłynął,
Że gdy zginąć niewolno ci było...
Tyś zginął!...
Lecz kiedyś głośno naród wykrzyknie twe imię,
A na swém wielkiém sercu, jako na opoce,
Położy napis: orłu! ryty krwią, iskrami,
I wielu razy potém jako lew zadrzymie,
Zerwie się przeczytawszy go między gwiazdami!
Dziś głos ten, którym woła społeczeństwo,
Szatanom twoim: Przekleństwo! Przekleństwo!
Prywatny.
Je lui ferais dresser une statue par la main — d’un bourreau!...
(de Maistre.)
(de Maistre.)
Na pobojowisku, w słonecznéj jasności,
Gryzły się dwa orły o poległe kości,
- ↑ Stefan Bobrowski, współuczeń i towarzysz Padlewskiego, obaj uczniowie wszechnicy Kijowskiéj — Dziwna! ten Kijów, któremu Moskwa Polskości zaprzecza, wychował tych dwóch i kilku innych, którzy stali się pierwszemi filarami rodzącego się powstania. Młodzież tę wychował Mikołaj i Bibików, tak jak Wielopolski wypiastował powstanie 1864, jak Bismark z kwestyi naszéj pospieszył Europejską przerobić, jak Murawiew dziś wychowuje pokolenie przyszłości! — Stefan Bobrowski zginął w pojedynku, kiedy był najpotrzebniejszym. — Był on naczelnikiem miasta Warszawy — jedną z cichych a głównych dźwigni ruchu w rządzie, tak jak Padlewski w polu. — On po upadku, nieszczęsnego autoramentu dyktatury, jako naczelnik Warszawy, ogłosił w Krakowie odezwę jako rząd narodowy napowrót bierze władzę — a podpisawszy Imię i Nazwisko swoje, pojechał do Warszawy, w któréj żył, co dnia gdzie indziéj nocując — i temu człowiekowi trzeba było dowodzić — że ma odwagę!... Cześć nieśmiertelna pamięci jego!