Strona:Władysław Tarnowski - Krople czary - cz. I i II.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.
118

Zbudziły ptaków ponocnych śpiéw...
Smętne topole, brzozy płaczące,
Coraz się liczniéj polonez plącze,
Aż z trzaskiem w lipy konarach coś jękło,
Jak gdyby wielkie serce gdzieści pękło,
Drgnęła jak matka nad trupem dziecięcia,
I padła — w dębu starego objęcia...
W tém jasion huknął — odbijanego!
Z jękiem puszczyka od wypłoszonego,
Dziki polonez! obchodzą dom,
Trzykroć — aż trzasnął północny grom,
I ciszéj szumią — zapadły mgły,
I pieją kury nad kwiatów łzy
A wichry tłuką okiennicami,
Gdzieś stary obraz runął ze ściany,
I w ciemnym kącie, kędyś świerszczyk śpiéwa,
W kaplicy lampa cicho dogorywa...
I widno, kiedy łóny zamigoczą,
Niedoperzami, wiatr ciska, jak procą...
Rada puszczyków w głębi się odbywa —
I wstały wichry zerwane znów,
Szumią jak sztandar ludzkości głów,
O szyby deszczu bije kurzawa,
I północ bije — król wichrów wstawa!...
I antenaty w piorunów noc
W oku znów miały wiekową moc,
Zeszli z portretów! o! wyszli z ram!
Podali rękę orszakom dam,
Suną po sali! suną o! biali!
A grom po gromie wśród wichrów wali!
I gdzieś z wichrami wieją!... powiali!...
Dzwonią buławy, i pastorały
O ziem stukają,
Wielkie postacie!... chód ich wspaniały!...
Naprzód stąpają!...
Kroki ich dumne, że aż szyby dzwonią,
A tam się wichry za wichrami gonią!...
Hetmany stare potęgi i chwały
I ze dni spisków męże olbrzymy,