Dłonie na głowy młodych składały
Co mają zerwać się w pomsty syny...
Woli potęgą — grób matki odwalić —
I piekła zbawić — i światy ocalić!...
Poszli, w komnaty — na wielki tan,
Na ścianie tylko, wśród duchów biesiady,
Rejtan pozostał — samotny i blady,
A niżej także sam został — Zan!...
Bo skamieniali — i tylko głos
Wolnéj ojczyzny zwolni ich los!...
A za Czarnieckim Puławski już
Poszedł za niémi Kościuszko tuż...
Gdzieś z Polonezem łączą się drzew,
Aż grom zagłuszył chóralny śpiéw...
Pieśń ich nad gromy wśród komnat wionęła:
„Jeszcze Polska niezginęła!...“
O! naprzód! naprzód! tam już zorza ranna
Krwawo nad ziemią ojczystą powstaje,
Ojczyzna z grobu rękę nam podaje,
Trzęsą się kości w kurhanach... Hozanna!...
Idą — wstrzymuje się ich orszak biały —
Umilkły wichry — gromy poznikały,
A ja krzyknąłem, aż sala zadrgała
Ojcowie moi! Polska zmartwychwstała!...
W swéj jaskini ziemi syn,
Włóczy matkę swą za włosy,
I katuje, w straszny czyn,
Matka woła w niebogłosy
Synu, com ci zawiniła!?
Jam cię z bolem porodziła,
Ja z pieszczotą wykarmiła!...
A on woła, matko droga!...
Brat mój drasnął mnie, w ból srogi,