Ach! ja myśląc brata, wroga,
Zbić, pierś zbiłem matki drogiéj!...
Tak ojczyzną tu pomiata.
Gdy się waśni brat na brata,
Sam ją daje — w ręce kata!
Kiedy w ten błękit patrzę, co nademną
Zawisł, światłości, spokojnéj uśmiechem —
Myślę o tobie! z tobą ja — ty zemną,
I tęcza twoja łez mych jasném echem! —
I słowa z piersi wydobyć niemogę,
I twarz zasłaniam dłoniami drzącemi,
O wiarę moją, czuję ludzką trwogę,
Że Ciebie Pan Bóg mógł zabrać z téj ziemi!...
I serce moje po tobie ma ranę,
Któréj już nigdy — nigdy! niewygoi,
Po tobie czoło chmurami owiane,
Gdy duch jak drzewo pośród wichrów stoi —
Tadziu mój Tadziu! tam na polach chwały
Orle ty młode rycerskich Ussarzy,
Niechaj ci wieniec złoży orzeł biały,
Wieniec Pułaskich! z narodu ołtarzy...
O boski! słodki! w archanielskie lutnie,
Ten pocałunek musiał być wpleciony,
Którym się Mieczka duch, z Tadziem, natchniony
Tam powitały wśród niebios! i smutnie