Gdy grzech ludzkości tego ludu ból
Przeważa w niebie i zamienia w cud,
O! toast krwawy, można tobie wznieść,
Cześć Tobie, cześć!
brykacya adresów i petycyi nie dowodzi nic. — Ale wiemy tylko że całe społeczeństwo, szlachta, pisarze, uczeni, a nawet młodzież szkolna, wszyscy są zgangrenowani. — Szaleństwo fałszywego patryotyzmu krąży w ich żyłach — krew ich jest niém zarażona, a jad — wsiąknął — głęboko!... Moskwa sama dała tego dowody. Toast na cześć Murawiewa Wiszatela jest faktem historycznym. Podczas ruchów r. 1799 i owych dni teroryzmu, nieprzypominamy sobie, ażali pito kiedy w Paryżu zdrowie Carriera, lub czy robiono owacye Satellitom Fouquier Tennevilla, — i liwerantom Gilotyny. — Niewolno przemilczeć takiego poniżenia; legalna mniejszość ma prawo ogłosić swoje „Veto“ i protestować, a protestować energicznie, aby niewyrządzono jéj krzywdy, i niezlewano w jedno ze społeczeństwem niemającém już ani serca, ani duszy. Niepozostaje im, jak tylko protestować, — ale to nie jest powodem do ogłaszania odrodzenia Moskwy w oczach wszystkich narodów ucywilizowanych: ponieważ ta Moskwa nie jest już pod jarzmem jednego ciemiężcy zwanego Mikołajem — ale pod tyrańskiem panowaniem całéj kasty podłéj i niewolniczéj. — Jeżeli nikt niechce protestować, więc my protestujemy sami. Na to potrzeba tylko cokolwiek sumienia, trochę mniéj niepojętéj zimnéj krwi, a przedewszystkiem cokolwiek odwagi. Z resztą — czegóż się mamy lękać? Jeżeli jest jakie niebezpieczeństwo, to niebezpieczeństwo to zagraża tylko zbutwiałemu, podłemu i na swych podwalinach złożonych z rutyn i formułek Niemieckich, chwiejącemu się Caratowi, który oburzony tém, iż niemoże podołać kilku niesfornym, lecz nieustraszonym powstańczym oddziałom Polskim, postanowił zabijać rannych, wieszać chorych i niewinnych i łupić właścicieli ziemskich. Upadku takiego systemu można sobie tylko życzyć — im prędzéj on runie, tém predzéj Moskwa będzie wolną!... A oni, aby zachować ten rząd, chcą zabić wszelką wolność indiwidualną, oni chcą swemi najemniczemi krzykami przygłuszyć okrzyk oburzenia, wyrwany z piersi wolnéj! oni chcą zgubić w massach indiwidualność i powrócić do dawnego stanu rzeczy, ażeby tyranizować po kolei, liżąc stopy Pana!... Jeżeli w istocie cała Moskwa tak sądzi, jeźli męczarnie wszelkiego rodzaju jéj nie znieważają; nie pozostaje nic innego, jak rzucić się w objęcia Murawiewa; a gdy powstanie raz będzie zwyciężone, nie pozostanie jéj nic, jak tylko osamotnionéj, strapionéj i niepłodnéj wyczekiwać téj chwili, kiedy wstąpi do grobu za swym Caratem, który prędzéj czy późniéj zginie, w skutek swéj nikczemności, swéj niewoli i niesłychanéj pogardy wszelkiéj osobistéj wolności. Oto dla tego, według mego zdania, potrzebaby protestować. Nie