Strona:Władysław Tarnowski - Krople czary - cz. I i II.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.
145

O! straszny toast, którym młody włos
Siwieje pleśnią jak Sybiru szron,
Jako wydarty z piekieł Danta głos,
Lub narodowi wrogich Carów skon —
O! toast taki dziś Ci możem wznieść,
Cześć Tobie, cześć!...
Przeciw trucizną niech będzie tych mąk,

    dosyć jest milczeć. Za czasów Mikołaja można było (?) jeszcze milczeć. — On sam zachowywał tylko milczenie, albo rozkazywał. — Ale wymowność dzisiejszego rządu, zapał Kancellaryi Państwa, fabryka nieustająca adresów, niepozwala dłużéj milczeć obecnie. Są chwile znużenia i goryczy: powiadacie sobie, iż niema środka do zwalczenia szaleństwa i dobrowolnej ślepoty całego narodu, że lepiéj czekać, i że niema od czego odwodzić tam, gdzie nikt się nawet niestara o to, by rzucić zasłonę na te kłamstwa, lub przynajmiéj nadać im pozór prawdy i logiki. Ale czas i okoliczności popychają was do innych czynów: sił wam brakuje, by czekać i milczeć, ponieważ niema środka do odroczenia cierpień i boleści. Nie jesteśmy Czerńcami, byśmy byli objętnymi świadkami okrucieństw dokoła popełnianych: oni mieli dla pocieszenia swego wieczność, a modlitwę na osuszenie łez: my niemamy ani wieczności ani modlitw: nasza miłość, nasza dążność, nasze marzenia, nasze interesa, wszystko to jest z tego świata,[1] wszystko śmiertelne jak my, a my mamy załatwić tylko interes innego rodzaju. Jeżeli nasze wołanie nie znajdzie odgłosu, jeżeli żaden promyk niezdoła przeniknąć tych ciemności, jeżeli jedno słowo, jeden wyraz dobroczynny, wypływający z wolności i niepodległości, niemoże być wysłuchanym wśród jednogłośnych pochwał, śpiewanych Caratowi przez zaprzedane tłumy, które mają się za cywilizowanych, pozostańmy sami z naszą protestacyą, ale nie przestańmy protestować!!! — Powtarzamy tę protestacyą, choćby tylko dla okazania światu i dostarczenia dowodu przyszłym pokoleniom, iż podczas moralnego poniżenia tak ogólnego, byli przecie mężowie, którzy umieli protestować w imię przyszłéj Moskwy, przeciw czynom tego zbutwiałego Caratu, że byli tacy, co mieli odwagę narażać się na imię haniebne zdrajców sprawy powszechnéj, w imieniu przywiązania swego, do sprawy powszechnéj, w imieniu przywiązania swego do narodu Moskiewskiego, do prawdy, piękna, i sprawiedliwości. Nasze wołanie dojdzie może aż do tych, co wznoszą swe kielichy skalane krwią na cześć starego Murawiewa Wiszatela!...
    1863.

  1. U nas Bogu dzięki — nie!